Jak powstaje nasza Okowita Żytnia – 1. Surowiec ma znaczenie

J a k p o w s t a j e n a s z a O k o w i t a Ż y t n i a 1 . S u r o w i e c m a z n a c z e n i e

Facebook

Seria: Jak powstaje nasza okowita żytnia

W tej podróży każdy krok ma znaczenie.

W Hill 88 nie szukamy dróg na skróty ani „optymalizacji”. Z uporem i czułością wyciągamy jak najwięcej smaku i charakteru z każdego etapu: od pola po butelkę. To wyprawa, w której przewodnikami są ziarno, ogień, czas i ręce — a mapą jest Podkarpacie.

W kolejnych częściach opowiemy o pięciu rozdziałach naszej pracy:

  1. Surowce – skąd bierze się smak.

  2. Zacieranie i fermentacja – jak otwieramy drzwi naturze.

  3. Destylacja – miedziany alembik jako narzędzie sztuki.

  4. Dojrzewanie – dąb i kamionka, a czas jako współtwórca.

  5. Zestawianie i blendowanie – sztuka wyboru, nie matematyka.

Walczymy z mitem, który wciąż krąży po świecie whisky: że liczy się wyłącznie wydajność, a smak „robi beczka”. Nie. Smak zaczyna się dużo wcześniej — w polu, w młynie, w składzie słodów. Reszta tylko potęguje to, co już istnieje.

Część 1: Surowce

Surowiec ma znaczenie

Myślimy o okowicie tak, jak piwowar myśli o recepturze: to nie jeden składnik, lecz kompozycjażyto jako rdzeń i słody jako paleta barw. Zmieniamy proporcje jak nuty w muzyce, żeby struktura, aromat i tekstura tworzyły jedną, szczerą opowieść.

Żyto z Podkarpacia od Mariusza — zaprzyjaźnionego rolnika.
Miejsce: piaszczyste ziemie dorzecza Sanu.
Dlaczego ono?
Bo daje to, czego szukamy: wyrazistość, pieprzny nerw, czystą, chlebową głębię i mineralny „chłód” terroir.

Dbamy o czystość partii, wilgotność i świeżość, śrutujemy tak, by nie przegrzać ziarna. Każda dostawa jest sprawdzana sensorycznie — zanim zobaczy kadź.

 

Nie tylko wydajność: obalamy mit

Wielu producentów powtarza, że „wydajność jest królową, a smak i tak zrobi beczka”.
My robimy odwrotnie: najpierw smak, potem reszta.
Jeśli serce destylatu (jeszcze bez beczki) nie ma charakteru, żadna beczka nie da mu duszy — co najwyżej makijaż.

Słody: tylko klasa browarniana

Używamy wyłącznie słodów browarnianych — bo są projektowane dla smaku, nie tylko dla cukrów.
To one dają chlebowość, herbatnik, miód, orzech, lekko tostowe tło.

Proporcje są niskie — to akcenty, nie maski.

Dlaczego nie słody gorzelnicze?

W dużym skrócie istnieją dwie dominujące filozofie „słodu gorzelniczego”:

  • „Szkocka” szkoła wydajności
    Słody bardzo jasne, wysoki ekstrakt, neutralny profil — mają dać jak najwięcej fermentowalnych cukrów i nie przeszkadzać, bo „smak zrobi beczka”. Świetne do maksymalizacji alkoholu, znikome wsparcie aromatu w młodym destylacie.

  • „Amerykańska” szkoła mocy enzymatycznej
    Słody o bardzo wysokiej mocy diastatycznej (enzymy), często projektowane, by przerobić duży udział surowych zbóż (kukurydza, żyto). To narzędzie efektywności, nie paleta smaków — celem jest konwersja i siła, nie złożoność.

My wybieramy inaczej.
W okowicie chcemy, by ziarno mówiło teraz, a nie dopiero po latach. Dlatego stawiamy na słody browarniane, które niosą smak już na etapie zacieru i podkreślają charakter żyta, zamiast go neutralizować.

Kombinacja: żyto + słody

  • Żyto — rdzeń: pieprzny, chlebowy, z lekko ziołową „iskrą”.

  • Słody żytnie — zaokrąglenie środka, dłuższy finisz, nuty karmelowe.

Każda partia jest próbnie zacierno-degustowana przed większym wytwarzaniem. Sensoryka prowadzi formułę — nie kalkulator.

Podsumowanie

Smak zaczyna się w polu i w słodowni.

Jeśli tutaj postawimy na charakter, późniejsze etapy — fermentacja, destylacja, dojrzewanie — tylko go pogłębią.
Dlatego mówimy głośno: surowiec ma znaczenie.

W następnym odcinku: Zacieranie i fermentacja — jak otwieramy drzwi naturze i dlaczego pozwalamy mikroflorze mówić własnym głosem.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *